Kiedy Mirosław Jasik złamał rękę podczas wypadku na budowie, gdzie pracował jako zbrojarz dla polskiej firmy budowlanej Budomex, pracodawca dał mu do zrozumienia, aby powiedział, że wypadek nie ma nic wspólnego z pracą i nie zdarzył się na budowie.
A4 Arbejdsmiljø wie o dwóch pracownikach Budomex, którzy zostali nakłonieni do ukrywania wypadków przy pracy lub wyjaśniania ich jako wypadków, które miały miejsce w domu.
Wypadek przy pracy Mirosława miał miejsce w listopadzie zeszłego roku na placu budowy w Kronløbsøen na Nordhavn, gdy 42-letni polski zbrojarz zahaczył nogą o plastikową taśmę zamocowaną wokół palety, potknął się i nieszczęśliwie upadł na prawą rękę łamiąc ją w stawie łokciowym.
Po tym fakcie Mirosław Jasik na próżno próbował kontynuować pracę.
- Ręka pulsowała mi z bólu, gdy próbowałem coś podnieść i nie mogłem jej wyprostować – mówi Mirosław Jasik.
Szef: Powiedz, że przewróciłeś się w domu
Wkrótce dla Mirosława Jasika stało się jasne, że musi jechać do szpitala. Przed wyjazdem jednak w rozmowie z przełożonym został poproszony o powiedzenie, że wypadek nie zdarzył się w pracy.
Po kilku dniach Mirosław poprosił o sporządzenie raportu z wypadku, w którym jednak odnotowano, że wypadek nie zdarzył się w pracy. Następnie otrzymał na E-boks wiadomość od Arbejdsmarkedets Erhvervssikring (urząd zajmujący się wypadkami i szkodami na duńskim rynku pracy), w której stwierdzono, że nie otrzyma odszkodowania, ponieważ pracodawca napisał, że wypadek nie miał miejsca w pracy.
- Czuję się zmanipulowany
Po wypadku Mirosław Jasik przebywał na zwolnieniu lekarskim przez ponad dwa miesiące, ponieważ jego ręka źle się goiła i nie chciała się zrosnąć.
Wrócił do pracy w połowie stycznia, ale w połowie marca ponownie poszedł na zwolnienie lekarskie z powodu bólu ręki.
W tym czasie próbował za pośrednictwem swojego związku zawodowego 3F dowiedzieć się, na jakim etapie jest rozpatrywanie jego sprawy dotyczącej wypadku przy pracy.
Okazało się, że Budomex nigdy nie zgłosił wypadku Mirosława Jasika do Arbejdsmarkedets Erhvervssikring jako szkody wyrządzonej w wyniku wypadku przy pracy, pomimo, że firmy mają obowiązek powiadamiania o tym władz.
- Wpadłem w szał. Najpierw próbują zmusić mnie do ukrycia wypadku i powiedzenia, że przewróciłem się w domu, a potem po prostu zamiatają sprawę pod dywan. Czuję się oszukany i zmanipulowany – mówi Mirosław Jasik.
Mirosław Jasik nie jest jedynym pracownikiem Budomex, który doświadczył zatajania przez polską firmę wypadków przy pracy i nie zgłaszania spraw do odpowiednich organów.
A4 Arbejdsmiljø pisało wcześniej o 57-letnim Jerzym Włodarczyku, który uległ wypadkowi na placu budowy na Carlsberg Byen, gdzie Budomex został wynajęty jako podwykonawca przez niemiecką firmę budowlaną Züblin.
Jerzy Włodarczyk wpadł stopą między dwa betonowe elementy, niosąc stalowy pręt ważący kilkadziesiąt kilogramów, stracił równowagę i uszkodził kolano.
- Od razu wiedziałem, że coś się stało. Moja noga spuchła i zrobiła się czerwona – opowiada Jerzy Włodarczyk.
- Na pewno miałeś wcześniej problem z kolanem
Dzień po wypadku Jerzy Włodarczyk próbował dalej pracować, obwiązując kolano opaską elastyczną.
W poniedziałek rano, trzy dni po wypadku, nie był jednak w stanie utrzymać się na nodze. Dlatego próbował nakłonić swojego przełożonego, aby zawiózł go do szpitala.
57-letni pracownik budowlany mówi tylko po polsku i mieszka ze 100 innymi pracownikami Budomexu w dawnej szkole pod Haslev.
Był więc zależny od pomocy firmowego tłumacza oraz transportu jednym z samochodów firmy, aby móc dojechać do szpitala.
Według Jerzego Włodarczyka, kierownik odmówił mu pomocy i zamiast tego zawiózł go na budowę w Kopenhadze, gdzie on i jego koledzy pracowali.
Szybko jednak okazało się, że 57-letni pracownik budowlany nie jest w stanie pracować.
Został więc zmuszony czekać do końca dnia pracy w kontenerze socjalnym.
Ten sam scenariusz powtarzał się przez kolejne dwa dni, aż w końcu Jerzemu Włodarczykowi udało się przekonać swojego kierownika, że potrzebuje pomocy medycznej.
Na izbie przyjęć jego kierownik wyjaśnił personelowi szpitala, że wypadek Jerzego Włodarczyka miał miejsce poza godzinami pracy.
Badania lekarskie wykazały, że upadek spowodował zerwanie łąkotki w prawym kolanie Jerzego Włodarczyka.
Uraz, który wymaga operacji w znieczuleniu i, po którym powrót do zdrowia trwa zwykle do sześciu miesięcy.
Kiedy Jerzy próbował nakłonić kierownika do zgłoszenia jego wypadku do Arbejdsmarkedets Erhvervssikring, ten tylko go zbywał.
- Kierownik powiedział, że na pewno miałem chore kolano wcześniej i, że nie ma to nic wspólnego z moją pracą. Szczerze zaniemówiłem – mówi Jerzy Włodarczyk.
Jednocześnie powiedziano mu, że najlepiej będzie, jeśli nie powie innym o wypadku.
- Miałem powiedzieć, że potknąłem się w kuchni. Nie miało to nic wspólnego z moją pracą, wyjaśnia 57-letni pracownik budowlany.
Mieszka w starym pomieszczeniu na środki czyszczące: Cena 3500 koron
Po wypadku Jerzy Włodarczyk musiał pójść na chorobowe. Przez pierwsze dwa miesiące dostawał wypłatę podczas choroby od swojego pracodawcy.
Potem Jerzy Włodarczyk nadal był oficjalnie zatrudniony przez Budomex, ale ponieważ nie miał godzin pracy, jego wypłata była zerowa.
W związku z tym od ośmiu miesięcy żyje ze świadczeń socjalnych, ponieważ nie przebywał w Danii wystarczająco długo, aby mieć prawo do zasiłku chorobowego.
Jerzy Włodarczyk został oficjalnie zwolniony z Budomex w marcu. Firma pozwoliła mu jednak zamieszkać w pokoju w zamkniętej szkole, w którym firma kwateruje swoich polskich pracowników.
Pomieszczenie ma zaledwie pięć metrów kwadratowych i wcześniej służyło do przechowywania środków czyszczących.
Jerzy Włodarczyk co miesiąc płaci Budomexowi 3500 koron czynszu. Odpowiada to prawie połowie kwoty, którą otrzymuje co miesiąc w postaci świadczeń socjalnych.
- Nie mam innego wyjścia. Jeśli firma mnie wyrzuci, będę bezdomny – wyjaśnia Jerzy Włodarczyk.
Pomoc dopiero od 3F
W Związek Pracowników Budowlanych, Ziemnych i Środowiska w rejonie Kopenhagi 3F-BJMF, Jakob Mathiassen ma „bardzo mało dobrego do powiedzenia” na temat leczenia przez Budomex Jerzego Włodarczyka po jego wypadku przy pracy.
Jakob Mathiassen na co dzień zajmuje się zrzeszaniem zagranicznych pracowników w lokalnym oddziale 3F BJMF w Valby, a w grudniu nawiązał kontakt z Jerzym Włodarczykiem.
W związkach Jerzy dowiedział się, że Budomex nie zgłosił wypadku Jerzego Włodarczyka organom ds. wypadków przy pracy.
Jednocześnie z dokumentacji medycznej Polaka wynikało, że firma nie poinformowała szpitali ani lekarzy, że wypadek Jerzego Włodarczyka miał miejsce w pracy.
3F-BJMF pomógł Jerzemu skontaktować się z komuną, założyć NemID oraz duńskie konto bankowe, aby uzyskać świadczenia socjalne, które w jego podbramkowej sytuacji były jedynym możliwym rozwiązaniem albo zostałby on w obcym kraju zupełnie bez środków do życia i bez możliwości powrotu i leczenia w swoim kraju.
Lokalny oddział związków zawodowych 3F, którego Jerzy jest członkiem, jest z nim w stałym kontakcie i nadzoruje jego leczenie i rehabilitację niezbędną do szybkiego powrotu do zdrowia. 3F BJMF jest również w trakcie wyjaśniania sprawy wysokiego czynszu, jaki Jerzy zmuszony jest płacić po zwolnieniu z pracy. W razie potrzeby 3F-BJMF dołoży wszelkich starań aby Jerzy miał zapewnione godne lokum.
Dlaczego wcześniej nie szukałeś pomocy?
- Gdzie miałem szukać pomocy? Gdybym poszedł do związków zawodowych, równie dobrze mógłbym podpisać swoje wypowiedzenie. Wie o tym każdy, kto pracuje dla Budomexu – mówi Jerzy Włodarczyk.
Kiedy A4 Arbejdsmiljø odwiedza Jerzego Włodarczyka w czerwcu, jego prawe kolano jest pokryte grubą warstwą bandaża, a żeby chodzić, musi opierać się o dwie kule.
Ze względu na koronawirusa i niechęć pracodawcy do udzielenia mu pomocy w szpitalu, miał możliwość poddać się operacji dopiero pod koniec czerwca.
Co sądzisz o tym, że Budomex próbował ukryć Twój wypadek przy pracy?
- Co mam powiedzieć? Jestem szczerze rozczarowany i trochę zszokowany, że załatwiają sprawy w ten sposób. W Polsce Budomex cieszy się opinią dużego i dobrego pracodawcy. Ale to oczywiście nie jest zgodne z rzeczywistością – mówi Jerzy Włodarczyk.
A4 Arbejdsmiljø próbowało uzyskać komentarz od Budomexu, ale nie było to możliwe.
Prawnik: Dalece nielegalne
Mads Pramming, który jako prawnik prowadził setki spraw związanych z wypadkami przy pracy, nazywa to „dalece nielegalnym i problematycznym”, że Budomex naciska na pracowników, aby ukrywali wypadki przy pracy i nie zgłasza ich.
- Jest to problem dla osoby, która ryzykuje utratę możliwego odszkodowania. To również duży problem dla władz, które pozostają ślepe na odkrywanie problematycznych miejsc pracy – mówi Mads Pramming.
3F: 'Poniżej wszelkiej krytyki'
Sekretarz związkowy w 3F BJMF na Valby Jakob Mathiassen uważa, że to poniżej wszelkiej krytyki, że Budomex próbował zataić wypadki Mirosława Jasika i Jerzego Wlodarczyka.
- Wydawałoby się, że od dużej firmy budowlanej, która od wielu lat działa w Danii, należałoby oczekiwać więcej. Ale niestety tak nie jest, mówi Jakob Mathiassen.
- Środowisko pracy i niski wskaźnik wypadkowości liczą się, gdy firmy budowlane chcą pozyskać nowe zadania. Tutaj wydaje się, że istnieją spekulacje na temat zmuszania pracowników do milczenia w celu upiększenia statystyk – dodaje sekretarz związku zawodowego.
Krytykuje jednak także dużą duńską firmę budowlaną NCC, która jako główny wykonawca odpowiada za plac budowy, na którym wypadkowi uległ Mirosław Jasik.
Według Jakoba Mathiassena, 3F przedstawił NCC dowody na to, że Budomex próbuje ukryć wypadki w pracy.
A4 Arbejdsmiljø widziało również dokumentację, że 3F przedstawiła NCC szereg propozycji zwiększenia kontroli Budomexu i szkolenia polskich pracowników w kwestiach bezpieczeństwa i środowiska pracy.
Wszystkie te propozycje zostały według 3F odrzucone przez NCC.
- Mówią, że to są indywidualne przypadki, z którymi nic nie mogą zrobić. Ale widzimy, że tak nie jest. Jest wielu polskich kolegów, którzy nie odważą się ujawnić swoich historii, ponieważ boją się o swoją pracę, mówi Jakob Mathiassen.
NCC: Przestrzegamy zasad
A4 Arbejdsmiljø próbowało przeprowadzić wywiad z NCC na temat przebiegu wypadku przy pracy Mirosława Jasika.
Nie było to możliwe. W odpowiedzi na e-mail szef działu prasowego NCC Carl Johan Corneliussen pisze, że NCC „nie wie, co zaszło między Budomexem jako pracodawcą a pracownikiem”.
- Zapewniamy prowadzenie szkoleń BHP dla pracowników oraz stały dialog z 3F. Ponadto NCC kontroluje Budomex i innych naszych podwykonawców. W omawianym przypadku podkreślaliśmy Budomexowi, że musi przestrzegać naszych standardów i postępować zgodnie z określonymi przez nas instrukcjami. Naszym zdaniem NCC przestrzega wszystkich zasad, pisze Carl Johan Corneliussen.
Budomex, również nie miał możliwości uczestniczenia w wywiadzie przed terminem wydania artykułu z powodu urlopu.
Kierowniczka biura Paula Barańska nie komentuje bezpośrednio spraw Mirosława Jasika i Jerzego Włodarczyka, ale w odpowiedzi na wiadomość e-mail do A4 Arbejdsmiljø pisze:
- Budomex robi wszystko, aby pomóc pracownikom, gdy potrzebują pomocy medycznej lub innej pomocy. Dodatkowo zatrudniamy osobę, która pomaga w kontakcie z lekarzem, pielęgniarką itp. zarówno w razie wypadku, jak i choroby. Dodatkowo zapewniamy transport do lekarza oraz do szpitali.
Artykuł jest kompilacją dwóch artykułów, opublikowanych przez internetową gazetę A4 Arbejdsliv:
https://www.a4arbejdsmiljoe.dk/artikel/betonarbejder-presset-til-at-skjule-arbejdsskade-nu-er-han-fanget-i-danmark-paa-kontanthjaelp
https://www.a4arbejdsmiljoe.dk/artikel/ansatte-anklager-stort-byggefirma-for-at-skjule-arbejdsulykker-vi-bliver-manipuleret